To najbliżej unicestwienia ludzkości i naszej planety od 1953 roku, kiedy zimna wojna osiągnęła apogeum. Doomsday Clock prowadzony jest od 1947 roku przez Bulletin of the Atomic Scientists na uniwersytecie w Chicago. Zegar symbolizuje stopień zagrożenia nuklearnego, a od XXI wieku także środowiskowego i technologicznego. Pod koniec stycznia 2018 roku zegar został uaktualniony - po przesunięciu o 30 sekund dziś wskazuje 2 minuty do północy. Ale może się okazać, że to (paradoksalnie) dobra informacja. Testy nuklearne w Korei Północnej, polityka zagraniczna prowadzona przez Donalda Trumpa, zwiększone niepokoje społeczne i zmiany klimatyczne są przytaczane najczęściej jako powody przesunięcia wskazówki zegara przez naukowców. Do tej pory wskazówki zegara były przesuwane 23 razy (od wyjściowej pozycji „siedem minut do północy” w roku 1947) w odpowiedzi na wydarzenia międzynarodowe. Najdalej od północy był w 1991 roku, po podpisaniu przez USA i ZSRR układu START I (Strategic Arms Reduction Treaty - pierwszy z układów o redukcji zbrojeń strategicznych), kiedy wskazywał godzinę 11:43. Prawdopodobieństwo katastrofy jest teraz wyższe, niż w ciągu ostatnich 50 lat, nie musi to jednak wiązać się z nieuchronnym końcem świata. Każde przesunięcie wskazówki bliżej północy jest pewnym ostrzeżeniem, że jeśli nic się nie zmieni, świat czeka zagłada. Nie oznacza to jednak, że czeka na nas scenariusz rodem z "Watchmenów". Teraz wszystko zależy od reakcji.