zazdroszczę wam/tym co poznali swoje drugie połówki w czasie liceum czy w czasie studiów, mi to się nie zdarzyło i teraz siedzę sam bez perspektyw na zmianę :( ale mimo wszystko cieszę się waszym szczęściem ;)
Z tych memów wyłazi jakieś bezradne biadolenie...
Jestem singlem z wyboru, ostatni związek zakończyłam 6 lat temu i bardzo dobrze się z tym czuję. Owszem, w międzyczasie coś tam gdzieś się napatoczyło, ja jestem otwarta, ale... szybko to ukrócałam - nie widziałam w tym sensu.
Przed nikim się nie spowiadam, po pracy mam ciszę, spokój. Czasem zajmę się siostrzenicami, pomagam rodzicom, mam czas na pasje czy energię na dbanie o siebie.
Im starsza jestem i dłużej tak żyję, zyskuję coraz szerszą perspektywę - bardzo dobrze zrobiłam, postępując w zgodzie sama ze sobą. Zauważam bowiem, że kobiety jęczą na singlostwo po 20 a potem zwykle nie - są wykształcone, interesujące, mają różnorodne zajęcia, dobrze zarabiają i dobrze wyglądają (nie mam na myśli jakiegoś patoogółu tylko kręgi, w których się obracam i mam szansę na obserwację). Z kolei, niektórzy faceci do 30 korzystają z tego stanu, a potem zmieniają się w jakieś nieporadne życiowo pulpy miesne, mało o czym można z nimi pogadać, chyba, że pożartować. I oni właśnie narzekają na singlostwo, bo są takimi nieogarami, że kobieta ma się nimi zająć a nie partnerować. Dla atrakcyjnej, inteligentnej 30stki taka kotwica u nogi nie jest do niczego potrzebna.
Co innego, gdy mówimy o uczuciu i faktycznym pragnieniu rodziny, bo poznało się kogoś wartościowego - przecież ślubów singlostwa się nie składa. Po prostu ta szala po 30 przechyla się na drugą stronę.
Tą obserwację potwierdza też wiele publikacji naukowych, a jakieś 5 lat temu wyszła na ten temat książka. Z resztą, wystarczy spojrzeć np. na kobiety w Korei południowej. U nich szybko przeszła zmiana mentalności, taka na którą społeczeństwo nie było gotowe. Kobiety nie chcą wychodzić za mąż i żyć jak ich matki.
Jeszcze 20 lat temu o "starym kawalerze" mówiło się z błyskiem w oku, a o "starej pannie" - z politowaniem. Dzisiaj te podwójne standardy się zacierają.
Człowiekowi nie potrzeba drugiej osoby, aby definiować samego siebie. A na brak przytulanek polecam kołdrę obciążającą.
@marta-dajmond Co prawda jestem już żonaty i mogę na tym etapie jedynie teoretyzować, ale wydaje mi się, że generalnie faceci single boją się doświadczonych singielek. Mimo, że jesteś niewątpliwie sympatyczną osobą z czasem możesz napotykać na mniej chętnych do związku na rzecz zainteresowanych przelotną znajomością. Większość udanych związków, które znam, miało swój początek w okresie studiów. Jakoś człowiek był wtedy bardziej skory do przymykania oka na wady drugiej połówki.
@paniekierowniku Zgadzam się. Ja poznałam swojego męża w wieku 21 lat, teraz jesteśmy oboje po 30-stce. Wtedy patrzyło się zupełnie inaczej na drugiego człowieka, nie oceniało, nie kalkulowało. Nie miało dla mnie znaczenia, że ja będę po studiach, a on nie. I choć bywało różnie, teraz jesteśmy bardzo zgodą i szczęśliwą rodziną. Wzdragam się na myśl, że miałabym w obecnym okresie życia szukać partnera. Te sztuczne randki, ocenianie w bardzo pragmatycznych kategoriach, nie mówiąc już o tej całej technologii, która teraz pomaga ludziom łączyć się w pary... Ale wiadomo - życie różnie się toczy, a ludzie często sami dokonują pewnych wyborów.
@marta-dajmond ja meza poznałam w liceum. Jakos tak dosyć swobodnie zaczęliśmy być razem. W sumie nawet ciężko namacać początek,,bycia razem,,. Jakos tak zaczęliśmy się spotykać na wspolne uczenie się i tak się uczymy wspólnie do dziś z 2 dzieci, psem i kotem ;), więc też nie mam doświadczenia z singlostwem, ale widzę po koleżankach z byłej pracy ze tez przestały panicznie szukać. Jedna robi wszystko, co robić można: spadochrony, konie, jezdzi po świecie, jakieś tam wyklejanki. Kiedyś mialam wrażenie, że to nosi znamiona miotania się by wypełnić pustkę. Zreszta sama wypełniała ja opowieściami o poznanych facetach, czy flirtach. Teraz w opowieściach tez faceci się przewijaja, ale raczej w formie ciekawostki a ona wreszcie zaczęła czerpać pelna przyjemność z tego co robi. Z kolei mam druga koleżankę, która tkwi w związku z kimś kto ma zupełnie inne cele, albo poprostu nie wiąże z nią przyszłości. Sama powtarza, ze po co im papierek, po co jej dzieci, a po kielichu beczy ze by chciala, ale nikt na kolanko przed nią nie przyklęka. To już bym wolala być sama, niż z kimś kto trzyma mnie na odwodzie i w zasadzie blokuje.
Nigdy nie mialem problemow ze sifnalizowaniem znajomosci z dziewczymami w lozku. Tego typu przygod mialem duzo, chociaz z reguly ich nie szukalem. Co zabawne koledzy mi tego zazdroscili a ja zadroscilem trwalych zwiazkow. Bo jak to bywa w zyciu, raczej ciagnie Cie do tego czego nie masz.
Jesli chodzi o zwiazki bylem w 3 powaznych. Z czego w jednym z nich dziewczyna myslala ze chodzi tylko o seks i nie zauwazyla ze ja kochalem( podczas gdy ja myslalem ze jestem w prawdziwym zwiazku) Gdy zdobylem sie na oficjalne wyznanie uczuc(jestem raczej skryty), odebrala to jako moj sposob na to zeby zakonczyc znajomosc w upokarzajacy sposob(wtf??) wsciekla sie i koniec.
W innym zwiazku zostalem zdradzony z jej przyjacielem z dziecinstwa, oczywiscie po pijaku i oczywisce nie chciala tego:):) Wziela z nim slub, a jak kiedys spytalem co u niej ? (pamietajac nasze bardzo dlugie rozmowy o zyciu ciagnace sie nocami) zaczela mi opowiadac o wykanczaniu mieszkania, ile mieszkanie ma metrow, ze kuchnia z aneksem itd opowiadala z jeszcze wiekszym zapalem niz kiedys rozmawalismy o filmach / ksiazkach / marzeniach itd.
O tym trzecim nie bede pisal.
Jaki jest z tego moral? Nie mam zadnego, ale dziwnym trafem mam ochote sie napic. Tylko czego? ooo wiem Corone z cytrynka, bedzie nieco tematycznie.
@tuxi Ja też lubię mieć gładziutkie, ale jeszcze bardziej lubię się nie golić. W konsekwencji tego na zimę zapuszczam sobie dodatkową warstwę puchu chroniącą mnie przed zimnem :)
zazdroszczę wam/tym co poznali swoje drugie połówki w czasie liceum czy w czasie studiów, mi to się nie zdarzyło i teraz siedzę sam bez perspektyw na zmianę :( ale mimo wszystko cieszę się waszym szczęściem ;)
#17 to s02e18 "The Nanny Behind the Man" z serialu "Pomoc Domowa" + przeczytałem to jej głosem...
Z tych memów wyłazi jakieś bezradne biadolenie... Jestem singlem z wyboru, ostatni związek zakończyłam 6 lat temu i bardzo dobrze się z tym czuję. Owszem, w międzyczasie coś tam gdzieś się napatoczyło, ja jestem otwarta, ale... szybko to ukrócałam - nie widziałam w tym sensu. Przed nikim się nie spowiadam, po pracy mam ciszę, spokój. Czasem zajmę się siostrzenicami, pomagam rodzicom, mam czas na pasje czy energię na dbanie o siebie. Im starsza jestem i dłużej tak żyję, zyskuję coraz szerszą perspektywę - bardzo dobrze zrobiłam, postępując w zgodzie sama ze sobą. Zauważam bowiem, że kobiety jęczą na singlostwo po 20 a potem zwykle nie - są wykształcone, interesujące, mają różnorodne zajęcia, dobrze zarabiają i dobrze wyglądają (nie mam na myśli jakiegoś patoogółu tylko kręgi, w których się obracam i mam szansę na obserwację). Z kolei, niektórzy faceci do 30 korzystają z tego stanu, a potem zmieniają się w jakieś nieporadne życiowo pulpy miesne, mało o czym można z nimi pogadać, chyba, że pożartować. I oni właśnie narzekają na singlostwo, bo są takimi nieogarami, że kobieta ma się nimi zająć a nie partnerować. Dla atrakcyjnej, inteligentnej 30stki taka kotwica u nogi nie jest do niczego potrzebna. Co innego, gdy mówimy o uczuciu i faktycznym pragnieniu rodziny, bo poznało się kogoś wartościowego - przecież ślubów singlostwa się nie składa. Po prostu ta szala po 30 przechyla się na drugą stronę. Tą obserwację potwierdza też wiele publikacji naukowych, a jakieś 5 lat temu wyszła na ten temat książka. Z resztą, wystarczy spojrzeć np. na kobiety w Korei południowej. U nich szybko przeszła zmiana mentalności, taka na którą społeczeństwo nie było gotowe. Kobiety nie chcą wychodzić za mąż i żyć jak ich matki. Jeszcze 20 lat temu o "starym kawalerze" mówiło się z błyskiem w oku, a o "starej pannie" - z politowaniem. Dzisiaj te podwójne standardy się zacierają. Człowiekowi nie potrzeba drugiej osoby, aby definiować samego siebie. A na brak przytulanek polecam kołdrę obciążającą.
@marta-dajmond no i git, grunt to robic to co sprawia przyjemnosc TOBIE, a nie uginac sie pod presja spoleczenstwa.
@marta-dajmond Co prawda jestem już żonaty i mogę na tym etapie jedynie teoretyzować, ale wydaje mi się, że generalnie faceci single boją się doświadczonych singielek. Mimo, że jesteś niewątpliwie sympatyczną osobą z czasem możesz napotykać na mniej chętnych do związku na rzecz zainteresowanych przelotną znajomością. Większość udanych związków, które znam, miało swój początek w okresie studiów. Jakoś człowiek był wtedy bardziej skory do przymykania oka na wady drugiej połówki.
@paniekierowniku Zgadzam się. Ja poznałam swojego męża w wieku 21 lat, teraz jesteśmy oboje po 30-stce. Wtedy patrzyło się zupełnie inaczej na drugiego człowieka, nie oceniało, nie kalkulowało. Nie miało dla mnie znaczenia, że ja będę po studiach, a on nie. I choć bywało różnie, teraz jesteśmy bardzo zgodą i szczęśliwą rodziną. Wzdragam się na myśl, że miałabym w obecnym okresie życia szukać partnera. Te sztuczne randki, ocenianie w bardzo pragmatycznych kategoriach, nie mówiąc już o tej całej technologii, która teraz pomaga ludziom łączyć się w pary... Ale wiadomo - życie różnie się toczy, a ludzie często sami dokonują pewnych wyborów.
@marta-dajmond Prawda, prawda i tylko prawda.
@marta-dajmond ja meza poznałam w liceum. Jakos tak dosyć swobodnie zaczęliśmy być razem. W sumie nawet ciężko namacać początek,,bycia razem,,. Jakos tak zaczęliśmy się spotykać na wspolne uczenie się i tak się uczymy wspólnie do dziś z 2 dzieci, psem i kotem ;), więc też nie mam doświadczenia z singlostwem, ale widzę po koleżankach z byłej pracy ze tez przestały panicznie szukać. Jedna robi wszystko, co robić można: spadochrony, konie, jezdzi po świecie, jakieś tam wyklejanki. Kiedyś mialam wrażenie, że to nosi znamiona miotania się by wypełnić pustkę. Zreszta sama wypełniała ja opowieściami o poznanych facetach, czy flirtach. Teraz w opowieściach tez faceci się przewijaja, ale raczej w formie ciekawostki a ona wreszcie zaczęła czerpać pelna przyjemność z tego co robi. Z kolei mam druga koleżankę, która tkwi w związku z kimś kto ma zupełnie inne cele, albo poprostu nie wiąże z nią przyszłości. Sama powtarza, ze po co im papierek, po co jej dzieci, a po kielichu beczy ze by chciala, ale nikt na kolanko przed nią nie przyklęka. To już bym wolala być sama, niż z kimś kto trzyma mnie na odwodzie i w zasadzie blokuje.
Jak to jest być w związku, albo być na randce?
@ulegly-piesek marnowanie czasu.
@ulegly-piesek najszczęśliwsze chwile w życiu
@blueberryjanetti Szkoda, że mnie te chwile ominą
@ulegly-piesek :c
@ulegly-piesek Po paru latach tak bardzo przyzwyczajasz się do drugiej osoby, że czasem Cię wręcz dziwi, że nie jesteście jednym.
@ulegly-piesek dobre pytanie
Nigdy nie mialem problemow ze sifnalizowaniem znajomosci z dziewczymami w lozku. Tego typu przygod mialem duzo, chociaz z reguly ich nie szukalem. Co zabawne koledzy mi tego zazdroscili a ja zadroscilem trwalych zwiazkow. Bo jak to bywa w zyciu, raczej ciagnie Cie do tego czego nie masz. Jesli chodzi o zwiazki bylem w 3 powaznych. Z czego w jednym z nich dziewczyna myslala ze chodzi tylko o seks i nie zauwazyla ze ja kochalem( podczas gdy ja myslalem ze jestem w prawdziwym zwiazku) Gdy zdobylem sie na oficjalne wyznanie uczuc(jestem raczej skryty), odebrala to jako moj sposob na to zeby zakonczyc znajomosc w upokarzajacy sposob(wtf??) wsciekla sie i koniec. W innym zwiazku zostalem zdradzony z jej przyjacielem z dziecinstwa, oczywiscie po pijaku i oczywisce nie chciala tego:):) Wziela z nim slub, a jak kiedys spytalem co u niej ? (pamietajac nasze bardzo dlugie rozmowy o zyciu ciagnace sie nocami) zaczela mi opowiadac o wykanczaniu mieszkania, ile mieszkanie ma metrow, ze kuchnia z aneksem itd opowiadala z jeszcze wiekszym zapalem niz kiedys rozmawalismy o filmach / ksiazkach / marzeniach itd. O tym trzecim nie bede pisal. Jaki jest z tego moral? Nie mam zadnego, ale dziwnym trafem mam ochote sie napic. Tylko czego? ooo wiem Corone z cytrynka, bedzie nieco tematycznie.
@fatandfurious Człowiek nie jest do końca szczęśliwy, dopóki nie znajdzie tej drugiej połówki. Potem co najwyżej może mieć kaca.
Ja nogi golę sama dla siebie, bo lubię mieć gładziutkie
@tuxi Ja też lubię mieć gładziutkie, ale jeszcze bardziej lubię się nie golić. W konsekwencji tego na zimę zapuszczam sobie dodatkową warstwę puchu chroniącą mnie przed zimnem :)
edytowano: 4 lata temu@linka100 polecam lumeę
@linka100 To nie jest zły pomysł. Kobiety, które mają dużo włosów na nogach, dzięki temu je zimą wycierają i osłabiają.
@tuxi I tak codziennie?
@blabladorek Co drugi ;)