6 milionów? Może jeszcze 6 gadybionow?

4
00:00
00:00
15 / 12

Liczby nie kłamią

Zgłoś

Aby dodać komentarz zaloguj się proszę.

Komentarze:

  • AION
    AION miesiąc temu Odpowiedz

    Przytulasek

    2
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    Antydepresanty generalnie ryją banię, ale czasem nie da się inaczej. Są trochę bardziej jak forma środka przeciwbólowego czy stabilizatora hormonów. Kiedy po długotrwałym stresie i depresji chcesz wrócić do świata żywych - powodzenia. Nie wystarczy przywrócić naturalny balans hormonów, ale trzeba też znowu się przyzwyczaić do życia z nimi, a to potrafi być bardzo bolesne doświadczenie, jeśli nie bierzecie pewnych antydepresantów. Psycholog czy psychoterapeuta są potrzebni do rozwiązania różnej formy problemów natury raczej egzystencjalnej, ewentualnie kwestii komunikacji w związkach itp. Pomogą w określeniu źródła stresów i zmartwień, czasem pomogą w ich rozwiązaniu czy przezwyciężaniu lęków, ale generalnie są od pomocy w znalezieniu przyczyny. Często po prostu nie wiesz, skąd się to bierze, czujesz jakieś napięcie, stres, lęki, ale sam już nie potrafisz powiedzieć, co je wywołuje i gubisz się we własnych myślach. Przyjaciele, stabilne zatrudnienie i dobry chajs to nie wszystko. Naturalnie przyjaciele dadzą trochę bezpiecznej przestrzeni, będzie z kim pogadać, z kim spędzić trochę czasu. No ale przyjaźń nie jest na pierwszym miejscu, dla zasadniczej większości rodziny będą pierwsze, więc to nie zapewnia tego samego, co posiadanie własnej rodziny. Jesteś dla kogoś istotny, ale nigdy nie jesteś najważniejszy, możesz na kogoś liczyć, ale w granicach rozsądku. Sami zastanówcie się, jak troszczycie się o partnerki/partnerów, a jak o przyjaciół. Podobnie, przyjaciele nie zawsze będą dzielić z wami pasje, więc nie wystarczy się z kimś bardzo kumplować i mieć wspólny język. Czasem trzeba całkiem sporo tych ludzi albo trzeba mieć zajebiste szczęście, aby w jak najwęższym gronie bliskich osób mieć towarzyszy do wszystkiego, co nas interesuje, a co wymaga towarzystwa. Stabilne zatrudnienie nie implikuje zadowolenia z pracy. Jest ogrom ludzi, którzy dobrze zarabiają i mają bardzo dobre zarobki, ale właśnie przez pracę wysiadają psychicznie. Ogólnie rzecz biorąc, każdy z nas wymieni tu rzeczy, które nam się wydają istotne. Rzeczy, których nam najbardziej brakuje i wydaje nam się, że potrzebujemy ich do szczęścia. Te będą się zmieniać zależnie od punktu siedzenia.

    0
  • zapalki2024
    zapalki2024 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar Ano właśnie. Antydepresanty regulują gospodarkę hormonalną. Na przykład jeśli twojemu organizmowi chronicznie brakuje serotoniny, to normalne, że czujesz się okropnie i wszystko cię drażni albo przygnębia. W takiej sytuacji leki mogą na przykład spowalniać wychwyt zwrotny serotoniny i dzięki temu czujesz się lepiej. To biologia, nie fanaberia. Możesz mieć stabilne zatrudnienie, znajomych i dalej czuć się fatalnie.

    1
  • ZONTAR
    ZONTAR 24 dni temu Odpowiedz

    @zapalki2024 To nie do końca tak działa. Niski poziom serotoniny sam z siebie raczej prowadzi do bycia dosyć otępiałym emocjonalnie, a właśnie wzrosty poziomu serotoniny powodują mocniejsze reakcje. Problem jest w tym, że długotrwały niski poziom serotoniny znacznie zwiększa naszą wrażliwość na serotoninę, przez co sytuacje wywołujące emocje zaczynamy odbierać ekstremalnie. Stąd często byle zmartwienie, byle drobny stres czy jakiekolwiek inne uczucie mogą nagle wywołać silną reakcję, co może prowadzić do silnych stresów, gwałtownych zmian nastroju i bardzo często do silnie depresyjnych myśli wywołanych drobnymi zmartwieniami. Takie SSRI czy SNRI w pierwszym okresie mogą to pogorszyć. Kiedy ktoś ma huśtawki pomiędzy niską serotoniną i jej wyrzutami, tak na SSRI będzie miał bardziej równomierny, podwyższony poziom serotoniny, co będzie prowadziło do długotrwałego pobudzenia emocjonalnego często wywołując silniejszy stres czy lęki. Dopiero z czasem ten stale podwyższony poziom nas przyzwyczaja i zaczynamy funkcjonować jak normalny człowiek, u którego ta serotonina utrzymuje się naturalnie, a wyrzuty nie są tak drastyczne w stosunku do bazowego poziomu. Generalnie serotoniną można absurdalnie manipulować emocjami i zachowaniem ludzi.

    0
  • marcin1224
    marcin1224 miesiąc temu Odpowiedz

    mozesz wybrac dwa z powyzej :)

    2
  • PolHol
    PolHol miesiąc temu Odpowiedz

    Jedno nie wyklucza drugiego.

    1
  • djedi_teaser

    Dawaj te piguły

    2
  • gryfel90
    gryfel90 miesiąc temu Odpowiedz

    Potrzeba jest pobiegać, do roboty się wziąć, coś porobić

    2
  • młodszysynproboszcza

    Normalna wypłata w Polskim feudalizmie jest bardzo rzadka.

    5
  • Ellsworth
    Ellsworth miesiąc temu Odpowiedz

    Pierwsza rzecz absurdalna. Ludzie na każde wezwanie to niewolnicy a nie przyjaciele. Przyjaciele mają też własne życie, a nie żeby być na skinienie. Co do dwóch pozostałych to chyba ludzie sobie sprawy nie zdają ile problemów z depresją mają ludzie o ustalonym statucie materialnym. Jest dokładnie przeciwnie! Ludzie zapracowani, walczący o przeżycie nie mają czasu na depresję. To jest choroba cywilizacyjna wynikająca z nadmiaru wolnego czasu.

    -29
  • Nir
    Nir miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth myślę, że to był skrót myślowy na temat znajomych, z którymi można się umówić na konkretny dzień tygodnia, a nie na bliżej nieokreślony dzień w miesiącu, lub w roku. I co to znaczy: nie mają czasu na depresję? Chciałeś chyba napisać: takich ludzi nie stać na wizyty u psychiatry i nie mają czasu zająć się swoimi problemami, aż te ich przerosną i się zabiją?

    21
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth nie nadmiar wolnego czasu jest problemem , bo z danych o depesji nie ma takiej korelacji. Ważniejsze jest co się z tym wolnym czasem robi. Jeśli się spędza na hobby zamiast oglądać FB czy inne Instagramy lub tv z życia gwiazd to czasu wolnego możesz mieć aż nadto. Ludzie żyją dziś w ciągłym niedosycie. Wciąż za mało, wciąż inni (przynajmniej w socjalach) mają lepiej. Nikt nie ma problemów takich jak ja. I tak wiem wiem depresja to choroba i nie zawsze ma racjonalne wytłumaczenie. Ale gdyby ludzie zaczęli czerpać radość z tego co mają, a przeciętny Polak ma dziś naprawdę wspaniałe życie to ilość problemów psychicznych by drastycznie spadła.

    0
  • Anderworld
    Anderworld miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth Następny która nie ma zielonego pojęcia o depresji. Możesz mieszkać sam w piwnicy, albo mieszkasz w willi z rodziną i dziećmi i dalej mieć depresję. Każdego dnia, idąc spać, zastanawiając się po co wstajesz następnego dnia. Ta ciemność, te więzienie w umyśle które nie pozwala ci się w żaden sposób cieszyć się z życia i właściwie nawet nie wiesz dlaczego. A nawet jak powiesz o swoich problemach, jak masz przyjaciół, są trzy drogi, jeden będzie kiwał głową mówiąc "No, aha, no ciężko jest." Drugi będzie się mądrzył że depresja to wcale nie choroba, po prostu weź się w garść. A trzeci wyskoczy z jakąś jogą, bieganiem czy czymś innym, ponieważ słyszał jak trzeci kuzyn ciotki, od strony dziadka, koleżanki twojej mamy tak zrobił i mu pomogło. I wreszcie na koniec, jak cię stać na psychoterapeutę czy kogoś o podobnym w zawodzie. Nie będzie tak, że od razu zacznie się poprawiać, ludzie czasami latami leczą się z depresji. A tak naprawdę, wracasz wieczorem po pracy, siadasz na krześle lub kładziesz się do łóżka i masz ten chwilowy spokój że nie musisz słuchać tego wieczoru więcej ludzi. I zastanawiasz się każdego wieczoru "Dlaczego ja, dlaczego nie mogę być szczęśliwi jak inni?." Bo życie to nie jest film, nie pokaże ci się nagle magicznie ktoś kto naprawi twoje życie, albo da ci jakąś cudowna radę. W przypadku większości ludzi, najlepszym wyjściem jest znalezienie pomocy płatnej, bo tak naprawdę, innych nie obchodzą twoje problemy, a ci którzy zainteresują się nimi, będą jeszcze obrażeni, bo znaleźli świetny sposób żeby ci pomóc a ty robisz im na złość i dalej narzekasz.

    9
  • Ellsworth
    Ellsworth miesiąc temu Odpowiedz

    @anderworld właśnie sam potwierdizles na początku to o czym pisałem. Choroba dobrobytu! Kiedyś ludzie nie zastanawiali się po co mają wstać następnego dnia, tylko wiedzieli że jak nie wstaną i nie będą z*********ć od świtu do zmierzchu to umrą z głodu. Teraz tak nie jest i pewnej części ludzi się z tego dobrobytu w dupach przerwać. Mają czas na jakieś myśli "po co mam żyć" i podobne bzdury na które kiedys zwyczajnie nie mieliby ani czasu ani siły!

    -10
  • Anderworld
    Anderworld miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth Dziwne, jak nie wstanę to umrę z głodu, mimo to dalej mam depresję. Moja matka chrzestna ma męż, córkę a i tak dostała depresji paręnaście lat temu, że przez przez 4 miesiące nie wstawała z łóżka, miała wszystkiego dość, pracy, ludzi dookoła, kraju (Przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii wtedy.) Koleżanka popełniła samobójstwo mając 21 lat będąc na studiach. Ledwo wiązała koniec z końcem. Masz wiele książek tłumaczące różne rodzaje depresji. Nie jedną książkę, nie jedno zdanie na wikipedi. Książki w liczbie mnogiej. Ale przychodzi taki ellsworth z durnym tekstem "A w dupie im sie poprzewracało, poszli by do roboty zamiast jęczeć."

    7
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth Z pierwszym się w pewnym sensie zgodzę. Przyjaciele oczywiście będą dla nas i często przyjdą z pomocą, ale mają własne życie, własne rodziny i zawsze będą to priorytetyzować. Dają trochę stabilności, towarzystwa i zrozumienia, ale to tyle. Z drugim się nie zgodzę, przynajmniej nie w ten sposób. Depresja u zasadniczej większości ludzi wynika ze stresu i presji. Ci zapracowani ludzie bardzo często nie mają wcale tak dużo stresu, ich zmartwieniem mogą być rachunki i zmęczenie, ale bardzo często nie wykonują pracy, która nakłada na nich dużą presję czy stres. Znowu ogrom ludzi w dobrej sytuacji majątkowej ma pracę, która potrafi mocno siadać na psychikę. Właśnie dlatego dobrze zarabiają. Do tego warto zauważyć, że ci ludzie "walczący o przeżycie" często właśnie z tego życia bardziej korzystali, przynajmniej w takiej formie, jaka im pasowała. Co lepiej usytuowani bardzo często dochodzili tam wieloma poświęceniami i na nich może ciążyć presja, Narobiłeś się, namęczyłeś się, starzejesz się, masz chajs, a czujesz się, jakbyś był gorszy, jakbyś nie miał życia, bo już niewiele z niego zostało i nie potrafisz wykorzystać tego, na co pracowałeś. Sam przechodziłem depresję dwa razy w życiu. Pierwszy raz za młodu, kiedy parłem do przodu aby wyjść z biedy, dorobić się, udowodnić coś sobie. Praca 80h w tygodniu, równoległe studia, kredyt, wykańczanie mieszkania i taki zap*****l, że na sen nie było czasu. Przez ponad rok nie zauważyłem, w jak złym stanie jestem, bo byłem pod wpływem ciągłego stresu i nie miałem faktycznie czasu żyć. Kiedy jednak dałem sobie odrobinę luzu, pozwoliłem na odrobinę emocji, to wszystko się kompletnie rozp*****liło. Drugi raz niedawno (nadal z tego wychodzę), rok walki z problemami neurologicznymi mnie wyniszczał, a kiedy doszły do tego inne stresy, to coraz gorzej sobie z nimi radziłem. Jakoś funkcjonowałem, nawet tego stresu i stopniowych zmian w funkcjonowaniu nie widziałem, ale kiedy po 1,5 roku już nie było się za bardzo czym stresować, to znowu byłem wrakiem człowieka, który nie potrafił z niczego czerpać przyjemności. Jak zrozumiałem, że znowu wpadłem w depresję, prześledziłem wydarzenia z ostatnich miesięcy, a w końcu i lat, doszedłem do przyczyny i chciałem to zmienić. Tym razem się nie przejmowałem samą depresję, a te natrętne myśli ignorowałem próbując szybko wrócić do życia, aktywności, hobby. I co? I się wszystko rozp*****liło. Ciągła walka pomiędzy świadomością, a hormonami, każde w inną stronę, najpierw huśtawka nastrojów, później już p*****lona kolejka górska, aż na kilka tygodni straciłem nad tym zupełnie kontrolę i faktycznie popadłem w kurewsko depresyjny stan. Prozaiczne rzeczy stały się nagle problemem nie do przeskoczenia. Chcesz zrobić obiad, doskonale wiesz jak, robiłeś tysiące razy, ale na samą myśl o tym czujesz lęk, a samo zadanie wydaje się tak złożone, jakbyś przygotowywał się do misji na Marsa. To jest nieracjonalne i bardzo trudne w opanowaniu. Nawet wiedząc sporo o tym i kontrolując się, mówimy tu o miesiącach walki z samym sobą i przetrzymaniu na tyle długo, aby chemia we łbie się w końcu ustabilizowała i zaczęła funkcjonować jak powinna. @boombel86 Takie myślenie jest błedem. Depresja sama w sobie jest właśnie utratą umiejętności czerpania przyjemności z czegokolwiek, często jest spowodowana czymś rozwalającym hormony, ale później może napędzać się sama. Co gorsza, przy tak rozwalonych hormonach bardzo trudno wrócić na dobry tor, bo człowiek absolutnie nie radzi sobie ze wszelkimi emocjami. Prowadzi to do sytuacji, w której panicznie boisz się tego, co mogłoby być przyjemne, bo hormonalny chaos potrafi zamienić to w drogę przez mękę. Jeśli ktoś nie przeszedł przez to gówno, to bardzo trudno mu pojąć, jak to wygląda od środka. Depresja może być jak gotowanie żaby, trwać latami i stopniowo pozbawiać nas życia tak długo, aż w końcu sami zauważymy, w jakiej dupie jesteśmy. Wtedy jest już za późno, a wyjście z tego jest czasochłonne i bolesne. Ona zmienia nasz sposób myślenia i odczuwania do tego stopnia, że zachowanie osoby z depresją jest nieracjonalne i często niekonsekwentne.

    0
  • Nir
    Nir miesiąc temu Odpowiedz

    @ellsworth masz rację, że kiedyś było lepiej… jak ktoś był głupi to i pisać nie umiał. A jak potrafił, to nikt go nie czytał. A teraz możesz bez problemu dzielić się swoimi przemyśleniami z dupy na forum publicznym. Straszne dziś mamy czasy

    -3
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar Jezusienku , że ci się takie eseje pisać. Może na depresji znam się słabo, ale o alkoholizmie wiem więcej. Upraszczając mają często podobne przyczyny a często się łączą Tak samo ludzie uzależnioni tracą radość z życia. Czy hormony odgrywają aż tak istotną rolę śmiem wątpić, bo dysproporcje występowania depresji w społeczeństwie są olbrzymie. W niektórych krajach kilku krotnie wyższe niż w innych. Już większa korelacja występuje w zależności od klimatu czy stopnia rozwoju cywilizacji. Żeby nie było, nie twierdzę, że hormony czy inne zaburzenia filologiczne czy neuronalne nie mają wpływu. Ale gdyby przyczyną byłk tylko to, to nie było by rejonów z dużo większą częstotliwością niż w innym i wystarczyło by tylko podać tabletkę.

    edytowano: miesiąc temu
    -1
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @anderworld a ja miałam kumpla który przez pół roku z łóżka nie wstał z powodu alkoholu. Dziwne jest, że choć przyczyny depresji jak alkoholizmu są często te same to w jednym widzimy słabego człowieka który ucieka w wódę i drugiego silnego który mierzy się z trudną chorobą.... Zarówno jeden jak i drugi gdyby był szczęśliwy to by nie pił czy nie miał depresji. I choć jak ze wszystkim nic nie jest zero-jedynkowe jak i nic nie jest jedyną przyczyną to przyczyny są podobne. A czy podejdziesz do tego w sposób psychologiczny, socjalny czy czysto chemiczno- medyczny jest drugorzędne. Bo myśli mają wpływ na organizm i organizm ma wpływ na myśli. Jeden ma zajebiście silną psychikę a drugi ma szklany mózg. Wracając do alkoholizmu często i gęsto wyjściem jest po prostu znalezienie nowego czasochłonnego hobby lub zwyczajnie praca. Bo najgorsze co może robić alkoholik to siedzieć, rozmyślać i patrzeć w ścianę. Znam osobiście dwóch co się udało i zarówno jeden jak i drugi poświęca mnóstwo mnóstwo czasu innym zajęciom. Jeden pracoholik a drugi rodzinocholik. Mniemam , że z depresją może być podobnie, zresztą często są przypadku gdy korposzczury z depresją zmieniają pracę na typową ciecówkę i nagle żyją pełnią życia. Ale oczywiście każdy jest inny i na każdego działa co innego.

    edytowano: miesiąc temu
    0
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Chyba nie rozumiesz, czym są hormony. Zaburzenia hormonalne wynikają przede wszystkim ze sposobu życia, a największym i najpowszechniejszym powodem chaosu jest przewlekły stres. Dla nas stres jest naturalnym mechanizmem obronnym w razie sytuacji awaryjnych, uciekanie przed niedźwiedziem, obrona przed napastnikiem, reagowanie w trakcie wypadku. Typowy mechanizm walki i ucieczki, który w gruncie rzeczy sprowadza się do wyrzutu kortyzolu, a za tym idzie gwałtowna zmiana innych hormonów jak chociażby dopaminy i serotoniny. Tylko ten mechanizm ma nam naturalnie pomóc w rozwiązaniu problemu, ewolucyjnie zatrzymał się na etapie zwierzęcia, które walczy o przetrwanie, gdzie stres jest chwilowy. Przewlekły stres wynikający z różnych rzeczy (przejmowanie się pracą, problemami, relacjami romantycznymi, przyszłością, przeszłością, kompleksami, ale też różne choroby wpływające stresująco na nasze życie) robi dokładnie to samo, ale my nie jesteśmy do tego przystosowani, zmiany w sposobie życia były znacznie szybsze od ewolucji. To sprawia, że przez długotrwały stres funkcjonujemy przy chociażby mocno obniżonym poziomie serotoniny. Co to znaczy? To pozwala nam się bardziej skupić na problemach, bardziej przeć do przodu i radzić sobie z życiem poprzez ograniczenie tego, jak różne emocje na nas wpływają. Po prostu przestajemy czuć, z założenia ma nam to pomóc w walce, ale tutaj nie tylko pozbawia nas rozpraszających emocji, ale też odbiera stopniowo umiejętność odczuwania przyjemności czy chociażby empatię w relacjach międzyludzkich. Wszystko staje się takie miałkie, bez smaku, bez tekstury. Z czasem nasz mózg w ogóle się odzwyczaja od tego i funkcjonuje na krytycznie niskim poziomie serotoniny. Kiedy jednak pojawi się coś, co wywoła wyrzut zgromadzonej serotoniny (emocjonujące wydarzenie), to nasz już upośledzony mózg reaguje bardzo gwałtownie, dostaje ogrom "paliwa", którego nie potrafi wykorzystać i wszystko odczuwamy wielokrotnie mocniej, niż normalnie. Wszystkie emocje, nawet te najdrobniejsze zmartwienia, stają się czymś wielkim i bardzo uciążliwym. To chwilę trwa, ale nadmiar serotoniny spada ponownie do tego upośledzonego poziomu i znowu jest znieczulica, a upośledzony mózg bardzo powoli odbudowuje rezerwy. Mija dzień czy dwa i znowu, wybuch emocjonalności, wypalenie i dół. Do tego przy każdym wybuchu emocji mogą one być różne, mogą się gwałtownie zmieniać, nie masz nad tym żadnej kontroli. Zakoc***esz się w koleżance z pracy, bo była miła, zaczynasz płakać, bo ktoś w sklepie był nieuprzejmy, wpadasz w histeryczny śmiech, bo brudny stół wyglądał śmiesznie. To jest w k**wę stresujące i ponownie nas wpycha w depresję pogarszając ten stan. Nawet jeśli to jakoś przezwyciężysz, nawet jak będziesz miał źródło pobudzenia (chociażby troskliwa i kochająca żona, która daje bardzo dużo emocjonalnego wsparcia, to podnosi oksytocynę, a ona podnosi serotoninę) albo będziesz miał suplementy czy antydepresanty, to ten poziom serotoniny będący powyżej upośledzonego poziomu bazowego będzie cały czas prowadzić do silnych reakcji. To prowadzi do zaburzeń lękowych, nie jesteś zdołowany, ale wszystkim się bardzo przejmujesz, jesteś bardzo pobudzony, na wszystko reagujesz emocjonalnie, a huśtawka nastrojów trwa 24/7.

    0
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Kiedy tracisz kontrolę nad tym, to zaczynasz sam wierzyć w to, co podpowiada mózg, zaczynasz się przejmować, zaczynasz się przywiązywać do ludzi bez powodu, jesteś kłębkiem nerwów i walczysz z ciągłą gonitwą myśli, które co chwilę zmieniają nastrój. To trwa tygodniami, a często i miesiącami zanim ten upośledzony mózg w tym procesie zacznie powoli odbudowywać się i stabilizować ten nowy, prawidłowy poziom hormonów.Farmakologicznie można ten proces jakoś kontrolować, ograniczyć naszą zdolność reagowania na niektóre hormony (głównie serotonina i noradrenalina) aby uniknąć stanów lękowych, ataków paniki i tej gwałtownej emocjonalności, później ustabilizować produkcję serotoniny na wyższym poziomie i bardzo powolutku odstawiać blokery, ale rozłożyć ten chaotyczny proces w czasie i tak samo wolno wyciągać nas z depresji, jak w nią wpadaliśmy. Do tego służą antydepresanty. One niczego nie wyleczą, one mają nam pomóc w przywróceniu prawidłowego funkcjonowania mózgu. Wystarczy poszukać pierwszej, lepszej rzeczy. Antydepresanty typu SSRI mają tendencję do pogarszania depresji przez przynajmniej kilka tygodni aż pojawi się poprawa. Dlaczego? Bo one podtrzymują podwyższony poziom serotoniny, która w tym upośledzonym mózgu sieje spustoszenie. Dopiero po tych kilku tygodniach odczuwamy powolną poprawę w miarę tego, jak ten mózg się przyzwyczaja i dostosowuje. Dlatego często przed taką terapią bierze się blokery, aby tego pogorszenia nie odczuć. Osobno przywracamy produkcję i utrzymywanie poziomu serotoniny, a później osobno przywracamy prawidłowe funkcjonowanie pozwalając tej serotoninie robić swoją robotę, ale bardzo powoli, aby nie wywołać takiego szoku i emocjonalnej karuzeli. Trzeba też uwzględniać stopień rozwoju takiej depresji i odróżniać stany depresyjne od faktycznej depresji i chociażby zaburzeń lękowych. One mogą się wydawać podobne, ale stany depresyjne są dosyć normalne, krótsze i łatwo z nich wyjść, to może być ciężka praca i ktoś zaczyna siadać psychicznie po miesiącu czy dwóch. Faktyczna depresja jest skutkiem przewlekłych stresów i obciążeń, z niej się nie da ot tak wyjść. Jesteś już zepsuty i musisz się jakoś naprawić, tego wielu ludzi nie rozumie. Zaburzenia lękowe to już nie jest depresja, mogą występować w trakcie leczenia depresji właśnie jako skutek powrotu do życia po długotrwałej stagnacji. Tu musisz wiedzieć, jaka jest różnica między depresją i zaburzeniami lękowymi. Przy depresji jesteś zdołowany, nieemocjonalny, ale myślisz i możesz się czymś zająć, pracoholizm czy nawet ten stres mogą ten okres mocno wydłużyć, ale nie jesteś szczęśliwy, po prostu jesteś zajęty. Przy stanach lękowych to nie działa, one zwykle biorą górę i mocno utrudniają nam funkcjoniwanie. Przy nich emocjonalność już zaczyna działać, ale jest absolutnie rozp*****lona, jesteś bardzo wrażliwy na wszystko i nie radzisz sobie ze swoją egzystencją, bo bardzo dawno niczego nie czułeś. Jeśli przyczyną stanów lękowych jest przejście depresji, to rozwiązaniem jest stopniowe zajmowanie myśli rzeczami mało wymagającymi (proste zajęcia, unikanie stresów, unikanie wysiłku mentalnego, chcesz wyłączać myślenie na ile to możliwe i unikać wpadania w wir chaotycznych myśli), a z biegiem miesięcy stan się będzie poprawiać. To może być często mylone z wypaleniem zawodowym.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar Jezu jaki długi tekst. Ale serotoniny czy inne endorfiny ma każdy i każdy wywodzi się się tych samych przodków, a jednak nie 100% ludzi ma depresję a kilka procent. A tak ogólnie to właśnie to pisałem, że myśli działają na organizm. Nie musiałeś tak skrupulatnie to opisywać bo to jest wiedza powszechna. To że organizm podświadomie czy świadomie wytwarza te a nie inne związki chemiczne nie determinuje, że musimy tak to zostawić. Mamy ku temu narzędzia czy to uspokajające czy pobudzające w konturze do niechcianych symptomów. Jak cię rozpiera energii to idź na siłownię albo bzyknij sobie lub pomedytuj co tam ci pomaga.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar sorry ale nie rozumiem tego potoku słów. W sensie co to ma oznaczać w skrócie? Po co tu stany lękowe mieszać? Może jeszcze zaburzenia seksualne? Co do chaotycznych i natrętnych myśli, to tak można je "zająć". I to może wydawać się, że to tylko odkładanie w czasie to w praktyce może pomóc a jak? A no tak że umysł działa w ten sposób że często poruszany temat (przypominanie, rozmyślanie itp) utrwala połączenia neuronalne przez co ciągle wracamy do tych samych myśli. Im dłużej o czymś nie myślisz tym ślad pamięciowy jak i emocje z tym związane słabną. Więc zajęcie mózgu czymś innym ma wszelkie podstawy by pomóc. Ja uciekam od głupich myśli bombardując mózg informacjami. Zwyczajnie słuchając muzyki, czytając jednocześnie książek utrudnienia natrętne myśli

    0
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Widzę, że ani niczego nie rozumiesz, ani nie chcesz zrozumieć.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar chyba jednak nie bardzo ciebie rozumiem. Depresja to choroba cywizacyjna czyli zależna od środowiska. Tu akurat sprawa jest oczywista, że skoro jest chorobą cywizacji a nie czysto genetyczną czy cokolwiek innego implikujesz. Tak jak otyłość można tłumaczyć hormonami itp. Ale wystarczy spojrzeć, że o ile takie przyczyny są faktem, ale jednocześnie nie są główną przyczyną otyłośći. To duża dostępność taniego wysokokalorycznyego pożywienia i brak aktywności fizycznej są głównymi przyczynami. Jeśli rozj****e hormony ale spożywasz 1500 kcal i jednocześnie ćwicząc to nie ma bata byś był grubasem. To gdy podatne osoby na tycie znajdują się w środowisku w którym łatwo zaspokoić każde potrzeby żywnościowe tyją i tyją. Natomiast w środowisku gdzie jest niedobór pożywienia co najwyżej są głodne

    edytowano: miesiąc temu
    -1
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Nie wiem, do czego tu próbujesz dojść. Tym bardziej nie wiem skąd pomysł, że to ma związek z genetyką.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar akurat edytowalem w międzyczasie czasie.

    -1
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar gdyby depresja była tylko podyktowane genetycznie ( w tym sensie że taki już się urodziłem i tak mam). A nie była nabyta ( wpływ środowiska) to wystarczyła by terapia hormonalna, a pomoc psychologiczna czy wsparcie bliskich nie była by w ogóle potrzebna. A tak nie jest.

    0
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Dalej nie rozumiem, skąd sobie tu uroiłeś genetykę. Hormony to hormony, sterują zachowaniem mózgu i zmieniają się zależnie od sytuacji. Nie są stałe i nigdy nie były. Tak samo kobiety w trakcie PMS zachowują się nieco inaczej, to też zmiany hormonalne. Styl życia, środowisko, stres i masa innych rzeczy wpływa na to, jak funkcjonuje mózg. Depresja czy stany lękowe są chorobą nabytą. Nie są widzimisiem (smutno mi, terapia naprawi) i nie są genetyką (tak już mam i tak będzie, trzeba leczyć objawowo). Są jak złamana noga, coś zrobiłeś, znalazłeś się w złej sytuacji i doprowadziłeś do zaburzeń hormonalnych. Teraz potrzebujesz równie dużo czasu, aby je wyleczyć. Pomoc psychologiczna i wsparcie bliskich mogą działać zapobiegawczo (zorientujesz się i naprawisz swój byt zanim zrobisz sobie krzywdę) i mogą pomóc w leczeniu (zredukować stres, zapewnić komfort i poczucie stabilności), a hormony podobnie do złamanej nogi mogą wrócić do normy, jeśli dasz temu dobre warunki i odpowiednio dużo czasu. Nie naprawisz ich ot tak, właśnie dlatego nie da się w dzień wyprowadzić kogoś z depresji ani w dzień wyeliminować zaburzeń lękowych. I tak, depresja i zaburzenia lękowe mają bardzo dużo wspólnego i często są ze sobą mylone, bardzo często wywołują się wzajemnie. Wielu ludzi ma zaburzenia lękowe myśląc, że mają depresję, a różnica jest głównie w tym, że z depresją da się funkcjonować jakoś i jest bardziej stabilna, a zaburzenia lękowe to huśtawka nastrojów i nieracjonalne leki i emocje, które wywołują depresyjne epizody w ciągu dnia, ale w innych momentach wszystko może wydawać się w porządku. Wiele osób ma właśnie takie krótkie epizody nostalgii, smutku, depresji, czasem wręcz rozpaczy czy paniki, które przychodzą i odchodzą. Może wyglądać na depresję, ale nią nie jest, jest tylko z nią mylone. No i te dwie rzeczy mogą też koegzystować, co jeszcze bardziej utrudnia sprawę. Obie wynikają z hormonów i obie leczy się praktycznie tak samo, ale drastycznie różnią się tym, jak funkcjonujesz. Z zaburzeń lękowych chcesz wyjść, ale nie potrafisz, hormony płatają figle i emocje rozjeżdżają się ze świadomością. Z depresji zazwyczaj nie próbujesz wyjść, bo nie widzisz nic poza nią, ale bardzo szybko może się przerodzić w to drugie, często za sprawą terapii czy leczenia. Krwawienie ustało, ale nogą nadal złamana i jak spróbujesz chodzić, to możesz ponownie otworzyć ranę. Musisz dać sobie czas i dbać o to, aby się dobrze zagoiło zanim znowu się obciążysz. Dlatego masa rad jest o kant dupy rozbić. Czy wyjście gdzieś na wydarzenie publiczne czy jakaś aktywność poprawiają stan psychiczny? Zwykle tak, pomagają. Czy są dobrym pomysłem w tak złym stanie? Często nie. Zaczniesz odczuwać strach, zaczniesz się stresować tym, że możesz mieć atak lękowy wśród ludzi, zaczynasz odczuwać presję samego siebie, bo oczekujesz poprawy i chcesz się czuć dobrze, ale możesz mieć problem z odbieraniem tego jako przyjemność i będziesz to traktować jak mus. To jest choroba, przez którą odbierasz wszystko inaczej i reagujesz inaczej. Nie jest genetyczna i ma z tym niewiele wspólnego. Myślenie na chłopski rozum tu nic nie da.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar przecież ja od samego początku mówię że to kwestia środowiska i samego pacjenta( nastawienia). Nie zaś genetycznie w sensie ja takie a nie inne hormony mam więc tobie łatwo mówić oto.(Np. Jak nietolerancja alkoholu u Azjatów, bo ich organizm nie rozkłada go identycznie jak u nas) i wtedy taki Azjata już może tłumaczyć się że ma słabą głowę bo ma takie a nie inne geny. I to właśnie próbuje powiedzieć, że to że komuś tam kortyzol czy inny serotonin powoduje depresję to nie jest żadna wymówka(oczywiście poza nielicznymi zaburzeniami gospodarki hormonalnej) np. Kończąc i podsumowując choroby depresyjne (w większości przypadków) są "winą" samego pacjenta a to czy nabył to przypadkowo czy nieświadomie jest mało znaczące. Gdyby od początku nie utrudniał sobie szczęścia np. Przez nierealne oczekiwania, czy przez brak higieny psychicznej. Ogólnie widzę że zbliżamy się do podobnych wniosków, nazywając elub argumentując inaczej. Sam pomimo, że jestem z tych którzy nigdy przenigdy (38 lat) żadnych ale to żądnych objawów depresyjnych ani nawet smutku to zdaję sobie sprawę, że kiedyś może się zmienić. Ale to nie tyle wieże się z zajebiście silną psychiką, ale po prostu typowym stoikiem. W dupie mam zdanie wszystkich ludzi na świecie, w dupie mam to , że ktoś może się śmiać z mojego dziecka ( ma zespół Downa), w dupie mam to że stracę pracę czy że umrze mi ktoś bliski. I to nie tak , że nie mam emocji czy uczuć zwyczajnie nie przejmuje się rzeczami na które nie mam wpływu. Każdy umrze, każdy traci pracę i są ludzie którzy mają znaczenie gorzej. A puki mi coś pasuje to nie widzę najmniejszego powodu by się tym przejmować a już bankowo nie wyobrażam sobie by z powodu takich błachostek rujnować sobie szczęście. Czego i tobie życzę. Pozdrawiam

    -1
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Dalej nie rozumiesz, czym są hormony. Hormonów nie masz czy sobie masz. Hormony nie są wrodzone. Kumasz? To jakby mówić, że jeden się rodzi głodny, a drugi nie. Tak nie jest. Głód zmienia się zależnie od sytuacji. Wszystkimi procesami sterują hormony, a mechanizmy odpowiedzialne za ich produkcję i działanie zmieniają się. Tak samo, jak można doprowadzić się do cukrzycy. Rodzisz się zdrowy, a przez lata złej diety pojawiają się kolejne typy cukrzycy. Działało i się zepsuło. Uczepiłeś się tego jak małpa gałęzi i ciągle gdzieś tu wplatasz genetykę. Nie ma tu ani trochę genetyki, sam sobie to ubzdurałeś. Przyczyn depresji czy stresu też może być wiele. Są choroby, które są psychologiczną torturą dla człowieka i na nic zdaje się odporność na byle stresy. Sam to przerabiałem i właśnie takie myślenie mnie wyprowadziło na manowce, bo pewnych rodzajów stresów nie jesteś w stanie ot tak uniknąć.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar przecież cały czas powtarzam , że TO NJE JEST GENETYCZNE! A NABYTE! DLATEGO PISAŁEM ŻE NIE MOŻNA SOBIE TŁUMACZYĆ ŻE TAKI SIĘ URODZIŁEM. Czyli to co od początku powtarzam zmiana nastawienia lub/i środowiska lub/i oczekiwań jest nadrzędna a nie "organizm" mój każe. Dlatego w obozach koncentracyjnych masz większą szansę na depresje a nie na Malediwach.

    -1
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 kończąc już wątek, dając się kierować hormonami jest jak dawać się kontrolować popędowi seksualnemu...... Każdy więc że jest ale nie idzie gwałcić bo się podniecił

    -1
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @boombel86 Widzę, że nie potrafisz przyswoić nawet jednej rzeczy. Powtórzę po raz ostatni - HORMONY NIE SĄ GENETYCZNE głąbie jeden. A teraz idź stąd i nie wypowiadaj się na tematy, o których ani nie masz pojęcia, ani nie chcesz mieć pojęcia.

    0
  • Boombel86
    Boombel86 miesiąc temu Odpowiedz

    @zontar ja rozumiem nie mieć o czymś pojęcia, ale nie rozumiem jak można nie umieć czytać tekstu. Poniżej fragmenty w których od początku mówię że to K***A NIE JEST GENETYCZNE A NABYTE To że organizm podświadomie czy świadomie wytwarza te a nie inne związki chemiczne nie determinuje, że musimy tak to zostawić. Mamy ku temu narzędzia czy to uspokajające czy pobudzające w konturze do niechcianych symptomów. Jak cię rozpiera energii to idź na siłownię albo bzyknij sobie lub pomedytuj co tam ci pomaga. Depresja to choroba cywizacyjna czyli zależna od środowiska. Tu akurat sprawa jest oczywista, że skoro jest chorobą cywizacji a nie czysto genetyczną czy cokolwiek innego implikujesz. gdyby depresja była tylko podyktowane genetycznie ( w tym sensie że taki już się urodziłem i tak mam). A nie była nabyta ( wpływ środowiska) to wystarczyła by terapia hormonalna, a pomoc psychologiczna czy wsparcie bliskich nie była by w ogóle potrzebna. A tak nie jest. przecież ja od samego początku mówię że to kwestia środowiska i samego pacjenta( nastawienia). Nie zaś genetycznie w sensie ja takie a nie inne hormony mam więc tobie łatwo mówić oto.(Np. Jak nietolerancja alkoholu u Azjatów, bo ich organizm nie rozkłada go identycznie jak u nas) i wtedy taki Azjata już może tłumaczyć się że ma słabą głowę bo ma takie a nie inne geny. Kończąc i podsumowując choroby depresyjne (w większości przypadków) są "winą" samego pacjenta a to czy nabył to przypadkowo czy nieświadomie jest mało znaczące. Gdyby od początku nie utrudniał sobie szczęścia np. Przez nierealne oczekiwania, czy przez brak higieny psychicznej. przecież cały czas powtarzam , że TO NJE JEST GENETYCZNE! A NABYTE! DLATEGO PISAŁEM ŻE NIE MOŻNA SOBIE TŁUMACZYĆ ŻE TAKI SIĘ URODZIŁEM. Czyli to co od początku powtarzam zmiana nastawienia lub/i środowiska lub/i oczekiwań jest nadrzędna a nie "organizm" mój każe.

    -1
  • Jakly
    Jakly miesiąc temu Odpowiedz

    Mylenie skutku z przyczyną.

    3
  • linka100
    linka100 miesiąc temu Odpowiedz

    Wymienione rzeczy rzeczywiście są w stanie pomóc... nie dopuścić do rozwinięcia się depresji. To trochę tak jak z wieloma innymi chorobami: jeżeli jesteś aktywny fizycznie, ubierasz się odpowiednio do pogody, twoja dieta jest bogata w witaminy i białko, wysypiasz się i unikasz stresu to masz sporą szansę na zminimalizowanie wystąpienia jakiegoś schorzenia. Ale jak już załapiesz zapalenie płuc to syropek z cebuli ciula pomoże, potrzebne są wtedy antybiotyki.

    25
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @linka100 Generalnie tak. Kiedy już doszło do depresji, to przyjaciele, rodzina, a nawet praca, mogą pomóc nam przez to przejść, ale magicznie tego nie naprawią. Sam powiem, że gdybym miał lepsze wsparcie podczas najgorszego okresu depresji, to prawdopodobnie wychodzenie z niej by trwało tak samo długo, ale by nie było taką drogą przez mękę. To trochę tak, jakbyś miał ranę. Możesz mieć dobry opatrunek, wygodnie leżeć w łóżku i wypoczywać, możesz też katować się ciągle odczuwając ból. W obu przypadkach się zagoi, ale po pierwszym będziesz już wypoczęty i wrócisz do normalnego życia, po drugim będziesz kompletnie wykończony i masz spore ryzyko kolejnych kontuzji zarówno z bólu jak i ze zmęczenia.

    1
  • Livanir
    Livanir miesiąc temu Odpowiedz

    Wow. Że też o tym nie wiedziałam. To wcale nie jest tak, że czasem by ogarnąć te rzeczy potrzebne są właśnie psychotropy i terapia

    20
  • AnimowanyCegła

    (Antydepresanty to nie psychotropy)

    -3
  • czarnykefir
    czarnykefir miesiąc temu Odpowiedz

    @animowanycegla przenikają barierę krew-mózg i oddziaływują na ośrodkowy układ nerwowy, więc są psychotropami. Tylko że właśnie - ta kategoria obejmuje tak wiele leków o róznym działaniu, że posługiwanie się nią jest praktycznie bezużyteczne. Zwłaszcza że "wśród ludu" pokutuje przekonanie, że łoooo paaaanie to straszliwie silne leki dla wariatów, a jak normalny weźmie, to sam się stanie wariatem!

    3
  • Terratozaurus

    Mam przyjaciół, rodzinę, stabilne zatrudnienie i dobrą wypłatę, (ba! nawet takie luksusowe rzeczy jak dom i samochody bez kredytu). Nie, stabilna sytuacja życiowa nie leczy magicznie depresji.

    13
  • AnimowanyCegła

    Tak, masz rację. Ale mimo wszystko łatwiej mi opanować zdrowie psychiczne u siebie w mieszkaniu niż w przytulisku dla bezdomnych.

    24
  • john-doe
    john-doe miesiąc temu Odpowiedz

    @terratozaurus nikt nie mówił, że leczy ale prościej utrzymać zdrowie psychiczne mając wszystko co tam wymieniono, niż w okopie pod ostrzałem ;)

    17
  • kolos107d
    kolos107d miesiąc temu Odpowiedz

    @john-doe62 No właśnie sęk w tym, że antydepresantów nie bierze sie profilaktycznie, więc raczej ta treść jest skierowana do kogoś kto przynajmniej podejrzewa, że już antydepresantów potrzebuje.

    6
  • jaszczomps
    jaszczomps miesiąc temu Odpowiedz

    To jest amerykański mem, który nie ma za bardzo odzwierciedlenia w Polsce. W Ameryce antydepresanty przepisuje się po średnio 7 minutowej wizycie u lekarza rodzinnego. Tam siedzący tryb życia, paskudne, bardzo tanie śmieciowe jedzenie, życie dla pracy, spłacanie pożyczek na studia, presja ze strony otoczenia rzeczywiście niszczy umysły. W Polsce pod tym względem jest relatywnie ok.

    17
  • agataas
    agataas miesiąc temu Odpowiedz

    @jaszczomps z drugiej strony ciężko u nas dostać POTRZEBNĄ pomoc

    1
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @jaszczomps Gówno prawda.

    -1
  • mateusz-kowalski1

    Może i nawet jest to prawda, ale na drodze do osiągnięcia tych warunków stoi depresja :D Taki jajo vs kura problem.

    4
  • katie_shu
    katie_shu miesiąc temu Odpowiedz

    A potem zdziwienie "ale jak to się zabił? Przecież miał bogate życie towarzyskie i dobrą pracę?'

    33
  • obrabiarka_elektroerozyjna

    @katie_shu W sensie alkoholik i pracoholik?

    9
  • obrabiarka_elektroerozyjna

    @katie_shu Ale żarty na bok - gigantycznym problemem jest postrzeganie depresji przez bliskich. "Nie będziecie mi robić z zięcia wariata" - to był najbardziej przygnębiający pogrzeb na którym byłem. Facet z rok wcześniej był na naszym ślubie razem z żoną i pięcioletnimi bliźniaczkami.

    18
  • lolgin
    lolgin miesiąc temu Odpowiedz

    Da się to dostać na receptę?

    15
  • galuanonim33

    Hahahaha stabilne zatrudnienie i normalna wypłata w tym kraju hahahaha, przez prawie 20 lat nigdy nic takiego nie doświadczyłem dlatego poszedłem na swoje

    5
  • MlotNaAteistow

    @galuanonim33 i na swoim masz niby stabilnie ;)?

    9
  • FernandaB.
    FernandaB. miesiąc temu Odpowiedz

    @mlotnaateistow Sracze produkuje, a sracze są zawsze potrzebne xD

    27
  • WieleWidzący

    @fernandab niestety nie każdy może być królem sedesów

    16
  • camper52
    camper52 miesiąc temu Odpowiedz

    @wielewidzacy To wysoko postawiona poprzeczka

    6
  • galuanonim33

    @mlotnaateistow zdecydowanie lepiej niż u prywaciarzy czy w korporacjach

    1
  • MlotNaAteistow

    @galuanonim33 no to gratuluję. Jednak stabilniej zawsze miałem u "prywaciarza", czy w korporacjach. A nawet w startupach.

    -1
  • 0
  • MlotNaAteistow

    @galuanonim33 sądzę, że to dotyczy większości ludzi. Własny biznes jest bardziej nieprzewidywalny, niż comiesięczna wypłata.

    -1
  • galuanonim33

    @mlotnaateistow może w twojej branży, brat również ma swój biznes, firmę usługowo-handlową, ma jeszcze lepiej niż ja, nasz wspólnej znajomy ma swoją firmę remonty i wykończenia wnętrz też ma dobrze, obecnie współpracuje u jednego gościa z dwiema firmami podwykonawczymi również nie narzekają

    edytowano: miesiąc temu
    0
  • MlotNaAteistow

    @galuanonim33 nie narzekają do czasu aż kontrola fiskusa coś wykaże, każą im płacić ZUS do 5 lat wstecz, lub zwyczajnie będzie chwilowo brakowało klientów, a na wypłaty trzeba mieć. A pracując u kogoś - to nie Twoje zmartwienia. Ty co miesiąc masz tyle samo na koncie.

    -1
  • galuanonim33

    @mlotnaateistow my prowadzimy swoje działalności uczciwie bo wychodzimy z założenia że nie ma co oszukiwać żeby się nie podkładać, jesteśmy zacięty w uszach żeby robić przewałki, najzwyczajniej w świecie nam się nie opłaca bo jak kraść o miliony a tak dobrze to u nas nie ma a za drobne nie warto iść siedzieć, nie nie mamy pracowników bo wszyscy prowadzimy jednoosobowe działalności gospodarcze

    edytowano: miesiąc temu
    -1
  • vomwor
    vomwor miesiąc temu Odpowiedz

    Problem jest taki, że jeśli kipią z nas nieprzepracowane traumy, problemy emocjonalne, zaburzenia narcystyczne, zachowania uzależnieniowe i współuzależnieniowe, to ciężko znaleźć ludzi którzy będą chcieli z nami pobyć, a co dopiero zaprzyjaźnić. Więc, niestety, ale smutna prawda jest taka, że w większości przypadków, jak nie masz przyjaciół, to znaczy że ciężko Cię polubić i jednak jakaś terapia by się przydała.

    38
  • ZONTAR
    ZONTAR miesiąc temu Odpowiedz

    @vomwor Poruszasz tu dosyć istotny temat. Depresja jest raczej słowem-parasolem. Jest wiele różnych rodzajów, mogą być spowodowane chorobami, mogą wynikać z traum i problemów emocjonalnych różnego typu, mogą wynikać po prostu ze stresu, a i stres może mieć podłoże psychologiczne, ale nie musi. Depresję wywołaną chorobą leczy się farmakologiczne, a czasem i wymaga operacji (szczególnie, jeśli są to guzy wpływające na gospodarkę hormonalną). Depresję wywołaną problemami natury psychicznej (wszelkie traumy i zaburzenia), to wymaga to pomocy psychologicznej, czasem da się to rozpracować samemu, czasem lepiej sięgnąć po pomoc kogoś, kto pozwoli to rozplątać. Depresję wywołaną stresem może być prościej wyleczyć, bo wystarczy pozbyć się źródła stresu (o ile jeszcze jest) i uświadomić chorego, że będzie ok. W przypadku stresów zewnętrznych wiąże się to z pomocą psychologiczną, niektórzy muszą nauczyć się radzenia ze stresami, jak się nie przejmować, jak nie wymagać od siebie zbyt wiele, jak nie nakładać na siebie presji. Gorsze są stresy wewnętrzne, na przykład przewlekły ból czy tinnitus (pisk w uszach). Sam się w to wpakowałem, kiedy po udarze żyłem w ciągłym hałasie w mojej głowie. Statystycznie 45% ludzi z uciążliwym tinnitusem popada w zaburzenia lękowe i doświadcza depresji. Wszystkie przypadki łączy jednak jedna kwestia. Depresja oznacza rozp*****l w hormonach niezależnie od jej przyczyn, a powrót do normalnego funkcjonowania po rozwiązaniu problemów wymaga dużo czasu i może być bardzo traumatycznym doświadczeniem. Na tyle traumatycznym, że wielu ludzi popada ponownie w depresję z powodu depresji. Głównie dlatego leczenie farmakologiczne trwa latami aby odstawiając leki nie spowodować silnego stresu, który wepchnie nas znowu w depresję.

    2
  • tutkaj
    tutkaj miesiąc temu Odpowiedz

    Nawet zdrowy rozum się przyda.

    4
  • icywind
    icywind miesiąc temu Odpowiedz

    Nawet jak ktoś będzie mieć to wszystko to ze świata wokół będzie maltretowany przekazem, że się nie rozwija nie kupuje drogich rzeczy, nie jeździ na Malediwy i nie robi innych rzeczy których wcale nie chce robić. Nasza kultura to ciągłe szukanie powodów do bycia niezaspokojonymi

    11
  • alex2137
    alex2137 miesiąc temu Odpowiedz

    @icywind Wyłącz tv, nie wchodz na socialmedia i problem zniknie

    12
  • Rabrabar
    Rabrabar miesiąc temu Odpowiedz

    @alex2137 jesli masz jakis bliskich (partnera, przyjaciela, znajomych) to owszem zniknie. Jesli jestes samotny to sie nasili

    7
  • Nir
    Nir miesiąc temu Odpowiedz

    @icywind a ja mam to w dupie i jestem zadowolony z życia.

    -1
  • zrebak
    zrebak miesiąc temu Odpowiedz

    No sh*t Sherlock! Właśnie dlatego potrzebujemy terapii i leków, bo nie mamy rzeczy wyżej wymienionych. Terapeuta uczy nas, jak radzić sobie z tymi problemami.

    42
  • MlotNaAteistow

    Jak za PRLu? Bieda, bieda i bieda? Brak pełnej stabilności zawodowej motywuje do rozwoju, zmian miejsc zatrudnienia i walczenia o coraz lepszą wypłatę, a nie jedynie normalną.

    -22
  • icywind
    icywind miesiąc temu Odpowiedz

    @mlotnaateistow idź i się zmotywuj do krytycznego myślenia

    9
  • MlotNaAteistow

    @icywind a Ty się nie motywuj. Ważne, że stabilnie. Niezależnie od tego jak kiepsko. Prawda?

    -10
  • alex2137
    alex2137 miesiąc temu Odpowiedz

    @mlotnaateistow Nie każdy biedny jest nieszczęśliwy, a sławni i bogaci też popełniają samobójstwa.

    11
  • MlotNaAteistow

    @alex2137 jasne. Ale siedzenie w jaskini (stabilnie, raz dziennie idziesz upolować mamuta - czy tam dinozaura jak jesteś Panią Kopacz, masz stabilne źródło jedzenia, wszyscy przyjaciele blisko), to niekoniecznie najlepsze rozwiązanie.

    -11
  • Nir
    Nir miesiąc temu Odpowiedz

    @mlotnaateistow ty to tylko po ekstremach potrafisz się ślizgać…

    1
  • Sailentman
    Sailentman miesiąc temu Odpowiedz

    Marzenie większości ludzi: mieć przyjaciół... mieć stabilne zatrudnienie....mieć dobrą wypłatę...a nie nerwicę i kurwic€

    33
  • SayNoMore
    SayNoMore miesiąc temu Odpowiedz

    a dostaniemy deregulację i powrót kultury zap*****lu

    10
  • Najmondrzejszy

    @saynomore To jest jakiś mały, smutny plusik rządów Tuska - te Brzoskowe pomysły najpewniej nie doczekają się realizacji albo wprowadzone zostaną jakieś kosmetyczne zmiany w którymś z rozporządzeń i fajrant

    -2
  • lolgin
    lolgin miesiąc temu Odpowiedz

    @najmondrzejszy oby oby

    0

0.049957990646362