Kuźwa mogłeś tak od razu, wtedy nie spędziłbym 10 lat w wiecznym lęku i obawą przed ludźmi, których nawet nie znam. Byłbym w stanie chwycić za klamkę od drzwi i przejść przez ulicę, wiedząc, że żadne auto mnie nie potrąci.
Stać w kolejce do sklepu i nie przejmować się osobami, które czekają aż zabiorę swoje zakupy, szydząc z tego, że nie jestem w stanie schować pieniędzy do portfela bo tak mi się trzęsą dłonie. Pojechać do znajomych bez obawy, że mogę zemdleć w tłumie. Nawet pójść do kościoła (i tak do niego nie chodzę) bez tego uczucia, że ludzie zabierają mi powietrze i nie mogę oddychać.
Jak tak to czytam to zdaję sobie sprawę ile mi Bóg oszczędził zmartwień i stresu nie dopuszczając do mnie ani depresji ani nadmiernego przejmowania ludźmi i sprawami powodujące takie sytuacje.
@adam.zombii1eb ja mam tak, odkąd zaczęłam chodzić do podstawówki. Moje życie polega na byciu w spoko pracy a po pracy zamartwianie się rzeczami, które mogą się w pracy przydarzyć, mimo że nigdy się to nie przytrafia
@adam.zombii1eb anon up i dajesz radę pracować? Ja jestem tak przerażona wizją pracowania, tej odpowiedzialności i że sobie nawet z najprostszymi zadaniami nie poradzę, że odkładam to, ile się da żyjąc z wyrzutami sumienia przez bycie bezużyteczną mendą społeczną. Jeszcze jestem na studiach, ale i tak zdaję sobie sprawę, że powinnam się ogarnąć, ale nie potrafię.
@Anon 2, miałam dokładnie tak samo! Pracę rozpoczęłam dopiero po studiach i mimo że nie jest ona jakaś super, to czuję się dużo lepiej, w końcu czuję, że nie jestem jakimś pasożytem. Też się obawiałam że nie poradzę sobie z najprostszymi zadaniami, ale po to się zadaje pytania i prosi o radę, w końcu człowiek się wszystkiego nauczy ;) Jeżeli mogłabym cofnąć czas na pewno poszłabym do pracy wcześniej, ale to właśnie ten lęk mnie hamował. Wiadomo, że teraz też nie jest idealnie, praktycznie cały czas się stresuję pracą, ale dużo lepiej jest stresować się pracą niż tym, że się jest "bezużyteczną mendą społeczną".
Mam jeszcze na myśli jedną sytuację, konkretną, która przydarza mi się całkiem często. Kiedy chcę odpowiedzieć na zajęciach na pytanie prowadzącego, bo odpowiedź znam. I tak sobie szykuję w głowie to, co mam powiedzieć i im dłużej szykuję, tym bardziej mi serce bije, tętno zwiększa, prawie mi z klatki piersiowej wyskoczy. Poważnie, czuję jakby miałoby mi wybuchnąć, tak intensywnie i mocno. Kończy się na tym, że nie jestem w stanie nic powiedzieć, bo i tak głos by mi się załamał. Ostatnio tak miałam, kiedy planowałam powiedzieć...jeden wyraz. Choć to i tak lepsze niż gdy taka nerwowa reakcja pojawia się w momencie mówienia: wtedy głos mi się łamie, drży, słów zapominam, zadyszki dostaję i robię z siebie idiotę.
Frustrujące. Może ktoś jeszcze tak ma.
Nawet przy zwykłej, krótkiej odpowiedzi na pytanie w klasie/na zajęciach? Jeśli tak, to czuję ulgę. Chociaż u mnie jest tak, że wiele osób potrafi mówić na luzie. Jeszcze nikt się nie zaciął w połowie wypowiedzi, bo mu serce biło jak po maratonie, a mi się to już zdarzało (zażenowanie do tej pory odczuwam, to są jedne z tych sytuacji, które przypominają ci się przed snem, bo twój mózg jest wredny).
gdy chcę powiedzieć jakieś choćby jedno słowo, serce wali mi jak szalone, rumieńce pojawiają się na policzkach, a kiedy do wypowiedzi dojdzie to zawsze siedzę czerwona jak burak z tego całego stresu
Dodałabym do tego dwie podobne sytuacje, równie niefajne: kiedy szykujesz się do odpowiedz, układasz sobie zdanie w głowie i nagle wątpliwość: "A czy aby na pewno można użyć tego słowa w takim a takim kontekście? W ogóle używa się jeszcze tego słowa? Nie brzmi zbyt śmiesznie/archaiczne...?" I cały spontan diabli wzięli.
Oraz gdy w trakcie rozmowy następuje stan "pustki w głowie" - człowiek się zacina bo momentalnie zapomina potrzebne określenie czy informację. Rozmówca czeka na kontynuację, patrzy na ciebie coraz dziwniej a ty nie wiesz jak z tego wybrnąć i plączesz się coraz bardziej....
Ps.: Chrzanić publiczne wystąpienia. Nie są warte takich nerwów.
@Opera Często, bardzo często zapominam też wyrazów. Nawet nie potrafię wtedy żadnego sensownego synonimu znaleźć. Ogólnie mam problem na etapie przechodzenia z myślenia do mówienia. Nie potrafię wypowiedzieć się tak, żeby ktoś zrozumiał, co mam na myśli, a w myślach mam bardzo uporządkowany komentarz. Po prostu dopadło mnie jakieś upośledzenie w wyrażaniu ich. Dlatego najlepiej jak siedzę cicho. Choć jest to irytujące dla mnie, bo często miałabym wiele do powiedzenia i chciałabym to powiedzieć, a tak wychodzę na jakąś głupią.
Rozumiem Cię, tez miałem coś podobnego, szczególnie w gimnazjum i liceum oraz przez pierwsze lata studiów. Jednak za każdym razem kiedy się przełamałem, zgłosiłem do odpowiedzi, spróbowałem wypowiedzieć publicznie choć jedno słowo - czułem tez ogromna dumę i ulgę. Do dzisiaj stresuje się za każdym razem gdy mam porozmawiać przez telefon, powiedzieć coś publicznie etc. Ale za każdym razem jest trochę łatwiej. Staraj się mówić jak najczęściej, ale rób to w swoim tępie. Nic na sile. Próbuj się przełamać i pamiętaj o tym, jak dumna będziesz z siebie, kiedy ci się uda. Mi to zajęło prawie 10 lat, zanim nauczyłem się wypowiadać tak, bo słowa nie więziły mi w gardle, a łzy nie napływały do oczu. Trzymam za ciebie kciuki, mam nadzieje, ze i Tobie się uda;)
jCzy ktlś tez tak ma, że nie umie powiedziec obecny, bo serce bije mu mkcno jakby mialo mu wyjsc z klatki i jak jest twoja kolej masz blokade i dopiero po jakis 5 sekundavh mpzesz cos zaczac mowic, wiadomo wychodzisz na idiofe bo na kazdej lekcji ci sie to zdarza nie polecam
Nawet do osób które znam bardzo dobrze mam uczucie że mnie zbesztają i często tak się zdarza. Nie jestem brzydka, wręcz przeciwnie jestem naprawdę ładna, wysoka,zadbana, wysportowana itp., ale ludzie w środowisku poprzez to zaczęli we mnie widzieć ofiarę, ponieważ prawie pod każdym względem jestem od w czymś lepsza. Gdy zdali sobie sprawę że jestem wrażliwa musiałam w to w sobie dusić żeby nie być obiektem złych spojrzeń. Na szczęście mój brat mi pomaga być bardziek twardą i trochę bezduszną, ponieważ żeby przeżyć w tych czasach ta "cecha" jest potrzebna. To wszystko ma taki stan rzeczy przez ludzi których miałam w podstawówce.
Dzięki nim mam depresję, fobię na ludzi i pistanthrophobie. Nigdy nie usłyszałam od nich przeprosin, a to zmieniło moje całe spojrzenie na świat.
@Pluszak Komandos wyobraź sobie, że na świecie są murzyni którzy są przystojniejsi od ciebie, mądrzejsi, bogatsi, z lepszym charakterem i co najważniejsze nie są stulejmanami
i w taki właśnie sposób zaczyna się proces doprowadzania tych zjebów do depresji, lęku, zamknięcia w sobie, odcięcia od pomocy i ku uciesze "normalnych ludzi" - samobójstwa
to jest właśnie ciekawe, na co dzień sobie egzystujesz mniej lub bardziej i wydaje ci się, że jesteś jedyną taką sp*****liną na świecie, dookoła wszyscy weseli, uśmiechnięci, tylko ty ciągle chodzisz spięty, nigdzie się nie odnajdujesz, wydaje ci się, że wszyscy mają cię za ostatniego przegrywa, że z ciebie kpią... wchodzisz do internetu i tutaj każdy reklamuje się, że ma depresje/jakieś fobie/nerwice? a więc pytam , jak ludzie to robią, że mimo takich problemów na co dzień udają, że wszystko jest w porządku i im to wychodzi?
Można się z tym kryć, póki nie pozwoli się nikomu poznać swojej osoby dokładniej. Wydaje mi się, że sprawiam wrażenie osoby całkiem normalnej, a jaka jestem naprawdę? No powiem tylko, że jest źle.
> "ja też tak kiedyś miałam ale stwierdziłam,
> że nie ma co tracić życia i zaczęłam brać SSRI
> i w końcu uwolniłam się od lęków :)"
Możesz napisać coś więcej na ten temat ? Myślę że wielu anonów doceniłoby to, a może nawet odmieniłoby to niektórych mizerne życie :)
Rzecz w tym, że jak ktoś ma problemy to raczej nie chce aby inni o tym wiedzieli, jednocześnie potrzebując pomocy i nie chcąc się o nią upomnieć. A przynajmniej w niektórych przypadkach. Może to być spowodowane milionem różnych powodów, m.in. tym że kiedyś ktoś mnie odrzucił, zawiodłem się na kimś, psychoterapeuta mnie zranił, itp. Wtedy zakłada się maskę, gdy już TRZEBA wyjść do ludzi. Myślę że dlatego większość jest taka uśmiechnięta, a przynajmniej nie daje po sobie poznać że coś jest nie tak, nie to żeby to było takie łatwe na początku.
A w internecie gdy jest się anonimowym można sobie pozwolić, w większości przypadków i tak nic z tego nie wyjdzie. Ktoś przeczyta komentarz, być może się przez chwilę zastanowi i pójdzie dalej robić cokolwiek co ulży mu choć na chwilę w codziennych problemach, zmaganiach, coś co choć na moment zatrzyma natłok myśli i odsunie lęk, choć na małą chwilę...
O︀p︀e︀n︀ ︀L︀i︀n︀k︀ ︀➝︀ www.date4fuq.com?3060277
O︀p︀e︀n︀ ︀L︀i︀n︀k︀ ︀➝︀ www.n︀Ⓐ︀ⓚ︀ⓔ︀Ⓓ︀%2DⒼ︀ⓘ︀Ⓡ︀ⓛ︀Ⓢ︀%2e︀o︀n︀l︀ⓘ︀ⓝ︀ⓔ︀/c%2ftrack%2fl%2f︀kwejk%2f︀3060277
♥ ︀➪ www.n︀a︀k︀e︀d︀-︀g︀i︀r︀ls︀.︀o︀n︀l︀i︀n︀e︀/c/track/l/kwejk/3060277
b︀е︀s︀t ︀s︀е︀x︀ ︀d︀а︀t︀i︀n︀g: www.n︀a︀k︀e︀d︀-︀g︀i︀r︀ls︀.︀o︀n︀l︀i︀n︀e︀/c/track/l/kwejk/3060277
♥ ︀➪ www.i︀n︀t︀i︀m︀c︀o︀n︀t︀a︀c︀t︀.︀c︀o︀m︀?︀p︀r︀o︀f︀i︀l︀e︀3060277
Ja tak mam .. A z komentarzy wnioskuje że i 90% SPOŁECZEŃSTWA TAK MA!!!
Życiowe
Nie jestem sam :)
Fobia społeczna heheheh nie polecam
Same here + osobowość unikajaca :/
Kuźwa mogłeś tak od razu, wtedy nie spędziłbym 10 lat w wiecznym lęku i obawą przed ludźmi, których nawet nie znam. Byłbym w stanie chwycić za klamkę od drzwi i przejść przez ulicę, wiedząc, że żadne auto mnie nie potrąci. Stać w kolejce do sklepu i nie przejmować się osobami, które czekają aż zabiorę swoje zakupy, szydząc z tego, że nie jestem w stanie schować pieniędzy do portfela bo tak mi się trzęsą dłonie. Pojechać do znajomych bez obawy, że mogę zemdleć w tłumie. Nawet pójść do kościoła (i tak do niego nie chodzę) bez tego uczucia, że ludzie zabierają mi powietrze i nie mogę oddychać.
nie jestem jedynaa :D ... to złewspółczuje każdemu kto ma podobnie :/
Jak tak to czytam to zdaję sobie sprawę ile mi Bóg oszczędził zmartwień i stresu nie dopuszczając do mnie ani depresji ani nadmiernego przejmowania ludźmi i sprawami powodujące takie sytuacje.
Zamiast dać Ci tego trochę, przelano całe sp!e#dolenie na mnie, no dzięki :/
Współczuję wszystkim którzy tak mają. Ostatnio się przekonałem jak to potrafi napsuć krwi i nerwów. :)
@adam.zombii1eb ja mam tak, odkąd zaczęłam chodzić do podstawówki. Moje życie polega na byciu w spoko pracy a po pracy zamartwianie się rzeczami, które mogą się w pracy przydarzyć, mimo że nigdy się to nie przytrafia
@adam.zombii1eb anon up i dajesz radę pracować? Ja jestem tak przerażona wizją pracowania, tej odpowiedzialności i że sobie nawet z najprostszymi zadaniami nie poradzę, że odkładam to, ile się da żyjąc z wyrzutami sumienia przez bycie bezużyteczną mendą społeczną. Jeszcze jestem na studiach, ale i tak zdaję sobie sprawę, że powinnam się ogarnąć, ale nie potrafię.
@Anon 2, miałam dokładnie tak samo! Pracę rozpoczęłam dopiero po studiach i mimo że nie jest ona jakaś super, to czuję się dużo lepiej, w końcu czuję, że nie jestem jakimś pasożytem. Też się obawiałam że nie poradzę sobie z najprostszymi zadaniami, ale po to się zadaje pytania i prosi o radę, w końcu człowiek się wszystkiego nauczy ;) Jeżeli mogłabym cofnąć czas na pewno poszłabym do pracy wcześniej, ale to właśnie ten lęk mnie hamował. Wiadomo, że teraz też nie jest idealnie, praktycznie cały czas się stresuję pracą, ale dużo lepiej jest stresować się pracą niż tym, że się jest "bezużyteczną mendą społeczną".
Mam jeszcze na myśli jedną sytuację, konkretną, która przydarza mi się całkiem często. Kiedy chcę odpowiedzieć na zajęciach na pytanie prowadzącego, bo odpowiedź znam. I tak sobie szykuję w głowie to, co mam powiedzieć i im dłużej szykuję, tym bardziej mi serce bije, tętno zwiększa, prawie mi z klatki piersiowej wyskoczy. Poważnie, czuję jakby miałoby mi wybuchnąć, tak intensywnie i mocno. Kończy się na tym, że nie jestem w stanie nic powiedzieć, bo i tak głos by mi się załamał. Ostatnio tak miałam, kiedy planowałam powiedzieć...jeden wyraz. Choć to i tak lepsze niż gdy taka nerwowa reakcja pojawia się w momencie mówienia: wtedy głos mi się łamie, drży, słów zapominam, zadyszki dostaję i robię z siebie idiotę. Frustrujące. Może ktoś jeszcze tak ma.
osobiście myślałam, że spora część osób tak ma, mnie męczy to przy każdej takiej i podobnej sytuacji
Nawet przy zwykłej, krótkiej odpowiedzi na pytanie w klasie/na zajęciach? Jeśli tak, to czuję ulgę. Chociaż u mnie jest tak, że wiele osób potrafi mówić na luzie. Jeszcze nikt się nie zaciął w połowie wypowiedzi, bo mu serce biło jak po maratonie, a mi się to już zdarzało (zażenowanie do tej pory odczuwam, to są jedne z tych sytuacji, które przypominają ci się przed snem, bo twój mózg jest wredny).
gdy chcę powiedzieć jakieś choćby jedno słowo, serce wali mi jak szalone, rumieńce pojawiają się na policzkach, a kiedy do wypowiedzi dojdzie to zawsze siedzę czerwona jak burak z tego całego stresu
Im dłużej czaisz się z powiedzeniem czegoś tym szybciej bije serce i bardziej się denerwujesz, tak bardzo znajome :D
Dodałabym do tego dwie podobne sytuacje, równie niefajne: kiedy szykujesz się do odpowiedz, układasz sobie zdanie w głowie i nagle wątpliwość: "A czy aby na pewno można użyć tego słowa w takim a takim kontekście? W ogóle używa się jeszcze tego słowa? Nie brzmi zbyt śmiesznie/archaiczne...?" I cały spontan diabli wzięli. Oraz gdy w trakcie rozmowy następuje stan "pustki w głowie" - człowiek się zacina bo momentalnie zapomina potrzebne określenie czy informację. Rozmówca czeka na kontynuację, patrzy na ciebie coraz dziwniej a ty nie wiesz jak z tego wybrnąć i plączesz się coraz bardziej.... Ps.: Chrzanić publiczne wystąpienia. Nie są warte takich nerwów.
@Opera Często, bardzo często zapominam też wyrazów. Nawet nie potrafię wtedy żadnego sensownego synonimu znaleźć. Ogólnie mam problem na etapie przechodzenia z myślenia do mówienia. Nie potrafię wypowiedzieć się tak, żeby ktoś zrozumiał, co mam na myśli, a w myślach mam bardzo uporządkowany komentarz. Po prostu dopadło mnie jakieś upośledzenie w wyrażaniu ich. Dlatego najlepiej jak siedzę cicho. Choć jest to irytujące dla mnie, bo często miałabym wiele do powiedzenia i chciałabym to powiedzieć, a tak wychodzę na jakąś głupią.
Rozumiem Cię, tez miałem coś podobnego, szczególnie w gimnazjum i liceum oraz przez pierwsze lata studiów. Jednak za każdym razem kiedy się przełamałem, zgłosiłem do odpowiedzi, spróbowałem wypowiedzieć publicznie choć jedno słowo - czułem tez ogromna dumę i ulgę. Do dzisiaj stresuje się za każdym razem gdy mam porozmawiać przez telefon, powiedzieć coś publicznie etc. Ale za każdym razem jest trochę łatwiej. Staraj się mówić jak najczęściej, ale rób to w swoim tępie. Nic na sile. Próbuj się przełamać i pamiętaj o tym, jak dumna będziesz z siebie, kiedy ci się uda. Mi to zajęło prawie 10 lat, zanim nauczyłem się wypowiadać tak, bo słowa nie więziły mi w gardle, a łzy nie napływały do oczu. Trzymam za ciebie kciuki, mam nadzieje, ze i Tobie się uda;)
jCzy ktlś tez tak ma, że nie umie powiedziec obecny, bo serce bije mu mkcno jakby mialo mu wyjsc z klatki i jak jest twoja kolej masz blokade i dopiero po jakis 5 sekundavh mpzesz cos zaczac mowic, wiadomo wychodzisz na idiofe bo na kazdej lekcji ci sie to zdarza nie polecam
A ja myślałam że tylko ja tak mam
Jest nas więcej niż można sobie to wyobrazić
Nawet do osób które znam bardzo dobrze mam uczucie że mnie zbesztają i często tak się zdarza. Nie jestem brzydka, wręcz przeciwnie jestem naprawdę ładna, wysoka,zadbana, wysportowana itp., ale ludzie w środowisku poprzez to zaczęli we mnie widzieć ofiarę, ponieważ prawie pod każdym względem jestem od w czymś lepsza. Gdy zdali sobie sprawę że jestem wrażliwa musiałam w to w sobie dusić żeby nie być obiektem złych spojrzeń. Na szczęście mój brat mi pomaga być bardziek twardą i trochę bezduszną, ponieważ żeby przeżyć w tych czasach ta "cecha" jest potrzebna. To wszystko ma taki stan rzeczy przez ludzi których miałam w podstawówce. Dzięki nim mam depresję, fobię na ludzi i pistanthrophobie. Nigdy nie usłyszałam od nich przeprosin, a to zmieniło moje całe spojrzenie na świat.
pierwszy obrazek murzyn analizuje? haha jakby oni potrafili myśleć logicznie haha śmiechłem
@Pluszak Komandos wyobraź sobie, że na świecie są murzyni którzy są przystojniejsi od ciebie, mądrzejsi, bogatsi, z lepszym charakterem i co najważniejsze nie są stulejmanami
@Pluszak Komandos @Kepler czy któryś z tych murzynów zarabia pieniądze używając mózgu czy tylko gardłem i mimiką twarzy ewentualnie nogami?
Tak. Chociażby mr Black Science Man - Neil deGrasse Tyson. “People Don’t Think The Universe Be Like It Is, But It Do.”
a myślałem że to ja jestem s*********y
troche beka z tych memów, i nawet przy niektórych można przejrzeć na oczy jak bardzo niektóre sytuacje z życia są absurdalne xD
chyba memy dla zjebów
i w taki właśnie sposób zaczyna się proces doprowadzania tych zjebów do depresji, lęku, zamknięcia w sobie, odcięcia od pomocy i ku uciesze "normalnych ludzi" - samobójstwa
No tak, bo anon, który anonimowo obraża innych w internecie zdecydowanie nie jest zjebem. Prawda?
Wiadomo. Jest porządny Sebixxem, z porządną, używaną, półzarżniętą BeeMą i 39,57 na koncie.
Już myślałem, że sam taki jestem.
źle napisałem, chodziło o to że myślałem że jestem jedyny z takimi problemami ( właśnie analizowałem swoje wypowiedzi, ten mem taki prawdziwy :(
to jest właśnie ciekawe, na co dzień sobie egzystujesz mniej lub bardziej i wydaje ci się, że jesteś jedyną taką sp*****liną na świecie, dookoła wszyscy weseli, uśmiechnięci, tylko ty ciągle chodzisz spięty, nigdzie się nie odnajdujesz, wydaje ci się, że wszyscy mają cię za ostatniego przegrywa, że z ciebie kpią... wchodzisz do internetu i tutaj każdy reklamuje się, że ma depresje/jakieś fobie/nerwice? a więc pytam , jak ludzie to robią, że mimo takich problemów na co dzień udają, że wszystko jest w porządku i im to wychodzi?
ja też tak kiedyś miałam ale stwierdziłam, że nie ma co tracić życia i zaczęłam brać SSRI i w końcu uwolniłam się od lęków :)
Można się z tym kryć, póki nie pozwoli się nikomu poznać swojej osoby dokładniej. Wydaje mi się, że sprawiam wrażenie osoby całkiem normalnej, a jaka jestem naprawdę? No powiem tylko, że jest źle.
> "ja też tak kiedyś miałam ale stwierdziłam, > że nie ma co tracić życia i zaczęłam brać SSRI > i w końcu uwolniłam się od lęków :)" Możesz napisać coś więcej na ten temat ? Myślę że wielu anonów doceniłoby to, a może nawet odmieniłoby to niektórych mizerne życie :)
Rzecz w tym, że jak ktoś ma problemy to raczej nie chce aby inni o tym wiedzieli, jednocześnie potrzebując pomocy i nie chcąc się o nią upomnieć. A przynajmniej w niektórych przypadkach. Może to być spowodowane milionem różnych powodów, m.in. tym że kiedyś ktoś mnie odrzucił, zawiodłem się na kimś, psychoterapeuta mnie zranił, itp. Wtedy zakłada się maskę, gdy już TRZEBA wyjść do ludzi. Myślę że dlatego większość jest taka uśmiechnięta, a przynajmniej nie daje po sobie poznać że coś jest nie tak, nie to żeby to było takie łatwe na początku. A w internecie gdy jest się anonimowym można sobie pozwolić, w większości przypadków i tak nic z tego nie wyjdzie. Ktoś przeczyta komentarz, być może się przez chwilę zastanowi i pójdzie dalej robić cokolwiek co ulży mu choć na chwilę w codziennych problemach, zmaganiach, coś co choć na moment zatrzyma natłok myśli i odsunie lęk, choć na małą chwilę...
O co chodzi z tym ostatnim?
O to, że podjechał jego uber
Popatrz na tablice rejestracyjna: anxiety po ang niepokoj ;)
Szkoda, że to prawdziwe